NIEKOMPETENCJA JAKO METODA ZARZĄDZANIA

W wielu polskich gminach liczne działania rozgrywane są w ramach mechanizmów określanych często przez politologów jako funkcjonalizacja patologii (diagnoza prof. Staniszkis).

Na potrzeby niniejszego artykułu należy przypomnieć, że zjawisko to, początek swój bierze często w spontanicznie występującym i nieprawidłowym postępowaniu, które w wyniku braku podjęcia zdecydowanych działań  przeradza się w patologię. Jednak nagle okazuje się, iż zjawisko ze społecznego punktu widzenia jak najbardziej negatywne i uporczywie trwające sprzyja pewnym interesom. Dodajmy, iż często bardzo potężnym interesom. Z biegiem czasu przekonujemy się, iż zjawisko owo jest sztucznie podtrzymywane.

Przyjmując (być może bardzo naiwne) podejście mówiące, iż funkcjonalizacja patologii jest pochodną niekompetencji, nie zaś celowym działaniem (którego jednak skutki ktoś może świadomie wykorzystywać), zadać można pytanie: „dlaczego w takim razie działania nie służące ogółowi, a tylko pewnym grupom, nie są rugowane z przestrzeni publicznej?

Odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna: Niekompetencja osób pracujących w jednostkach samorządu terytorialnego .

Skąd zatem jej tak powszechne panowanie? Odpowiedź na to z kolei pytanie jest prosta: Niekompetencja w polskim życiu publicznym jest pochodną komunistycznej formuły – osławionej „BMW”. Czyli: bierny, mierny ale wierny. Postępując zgodnie z cytowaną „dewizą” można było stosunkowo szybko awansować w ramach partii komunistycznej. Partii tej co prawda dzisiaj nie ma, ale sposób postępowania pozostał wdrukowany w głowę takiego czy innego wójta, bądź burmistrza, który często twórczo ją rozwija.

Jak mawiał niegdyś bardzo popularny filozof: „Niejeden utracił całą swoją wartość, utraciwszy swoją służalczość”.  W wielu polskich urzędach bardzo dobrze widać tę prawidłowość – ci z pracowników którzy utracili swoją wartość (gdyż nie godzą się być służalcami) albo już dawno z takiej pracy zrezygnowali, albo też wybrali emigrację wewnętrzną, wykonując niezbędne minimum w swej pracy. Panoszą się zaś ci, spełniający warunki zasady „BMW”.

Sterowanie nimi jest stosunkowo proste, gdyż posiadają oni często mniejsze poczucie własnej wartości, a zarazem większą skłonność do uległości często wobec silniejszych. A kto jest silniejszy? Wójt lub burmistrz właśnie. Niekompetentny urzędnik nie jest silny siłą wiedzy, doświadczenia czy uczciwości. Gdyby posiadał owe przymioty nie byłby służącym. Nie godziłby się na takie traktowanie, gdyż gdyby był „dobry” znalazłby inną pracę lub rozpoczął własną działalność. No ale aby zdecydować się na złożenie wypowiedzenia trzeba coś umieć, na czymś się znać. Trzeba mieć pomysł i wiedzę. A służalcy takowych przymiotów nie posiadają. Niekompetentny urzędnik  silny jest jedynie siłą swej służalczości. Jest użyteczny dla swego szefa gdyż jest od niego uzależniony i ani myśli o samodzielności, prawdzie czy honorze, nie wspominając o tak przyziemnych sprawach jak troska o dobro wspólnoty czy też jej lepszy rozwój.

Mierny wójt lub burmistrz pozostawia więc  przy sobie miernych pracowników. Jak wspomniałem kto mądry się ewakuował, a kto nie mógł się ewakuować milczy. Rządzi więc mierny z miernymi. Dlaczego zatem dziwimy się, że dzieje się tak jak się dzieje?

I można by teoretycznie zakończyć niniejszy tekst w tym miejscu. Dostrzegamy bowiem mechanizm, odczuwamy jego skutki, ba zgrzytamy nawet zębami z wściekłości.

Muszę jednak zadać Państwu pytanie – kto umożliwił to wszystko? To przecież my, wyborcy, wybierając takiego lub innego wójta bądź burmistrza, a także radnego, powierzyliśmy mu „małe ojczyzny”, często po raz drugi lub trzeci. Widząc to wszystko co zostało wcześnie opisane.

To także my okazujemy się niekompetentnymi osobami. Niekompetentnymi, ponieważ wybierającymi niekompetentnych przedstawicieli. Jeśli zatem chcemy aby nasze małe ojczyzny były czymś więcej niż czyimś folwarkiem, trzeba byśmy stali się kimś innym niż niekompetentnymi mieszkańcami…

 

 

 

 

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany

*